Znowu to się stało.
Macie tak czasem? Przypadkowe myśli, a robią burdel w głowie. Ciągną się godzinami, miesięcami. Z jednej strony jest w nich coś niezręcznie patetycznego, a z drugiej przytrafiają się w kolejce do kibla w obskurnym klubie, albo na przystanku, czekając na spóźniony autobus.
Oto i ona. Ta bestia, która łazi za mną od pół roku.
Cholera, ludzie. To są czasy, które będziemy wspominać na starość.
Jeszcze studiujemy / albo już nie. Pracujemy / szukamy pomysłu na siebie. Mieszkamy z rodzicami / już nie. Zaręczyliśmy się / jeszcze nie. Raczej jeszcze nie mamy dzieci. Raczej długo jeszcze nie kupimy mieszkania. Jeździmy po świecie. Nie wiemy, co ze sobą zrobić. Jesteśmy samotni, albo szalejemy. Albo oba. I pewnie będziemy za tym wszystkim tęsknić.
Wywala nas w dorosłość i czujemy to, ale nadal mamy dwadzieścia parę lat - to o nas mówi się "młodzi ludzie"!
I ten przebłysk paniki - czy spędzam młodość tak, jakbym chciała? Czy będę miała co wspominać? Jak skończę zdanie "Za moich czasów..."?
A kiedy myśl się na mnie przyczaiła tym razem? Odpowiedź w zdjęciu powyżej. Wczesny ranek. Plan zdjęciowy etiudy kolegi z roku. Maluję się. Wchodzi Adrian - Gosia, jak wejdzie matka, to upuść pieniądze, wtedy będziemy mogli kamerą pójść za ruchem i cię lepiej pokazać.
BUM!
- Babciu? Babciu!
- Zamyśliłam się.
- Nad czym?
- Jak grałam prostytutkę w takim strasznym domu pełnym wariatów w szkolnej etiudzie kolegi. I później tego dnia graliśmy z Abordażem impro w Blues Clubie po raz pierwszy. Było takie miejsce w Gdyni. I była pełna sala, ludzie siedzieli nawet na podłodze pod sceną. Szał. I chyba nawet napisałam o tym notkę na świeżo założonego bloga, niech no ją znajdę...
...brzmi nieźle. Ale to było wczoraj. A dziś nie wydarzyło się absolutnie nic. I niepokój powraca...
"Żyj tak, aby twoim znajomym zrobiło się nudno, kiedy umrzesz."
- Julian Tuwim
Trochę szkoda, że nie ma jakiegoś przepisu na dobrze spędzoną młodość. Byłoby przynajmniej jasne, czy robimy to dobrze czy źle... Z drugiej strony, nawet pośród najsmutniejszych i najnudniejszych czasów znajdzie się jakaś lekcja, jakis moment, jakieś COŚ, do czego - kto wie - może wrócimy w czasach bujanych foteli i gorącej czekolady przy naszym własnym, starym już kominku.
OdpowiedzUsuńPS: strasznie mi smutno teraz, bo Twoje wnuki będą z tych, które przynoszą na podwórko te najbardziej wykręcone historie od swoich dziadków, a moje będą z tych, które siedzą z otwartą paszczą i niedowierzają :D [a może i nie właśnie? piękne to! ]
o ile w ogóle będziesz pamiętać :P
OdpowiedzUsuńChciałabym być Twoją wnuczką :P
OdpowiedzUsuńSkriczku... jakby był przepis, to czy nie byłoby tak, że większość z nas przeżywałaby młodość niemal identycznie? A wtedy takie Róże zapewne byłyby totalnymi rebelami i buntowały się przeciw temu i tak chcąc podbijać świat po swojemu :D Po co więc czekać na złote przepisy? Buntujmy się już teraz, nie śpieszmy się i znajdujmy najlepsze drogi, żeby nasze wnuki też mogły nam niedowierzać :)