Jasna strona internetu.



Sobota rano. Jest maj. Świeci słońce. Domownicy śpią.

Odpalam komputer. Nie brzmi dobrze? Ależ skąd.

Na początek Youtube i "Pieśń mijających się wielorybów" Lecha Janerki. Utwór wcale nie wyszperany w internecie, a poznany w realu. Puszczony przez kumpla z samochodowego radia. W gwieździstą noc, na działce w sercu Kaszub. Słuchany teraz miesza dobre wspomnienie ze spokojnym porankiem.

źródło: I fucking love science / profil na FB
Przy kawie przeglądam Facebooka i widzę, że wiosna dobrze na ludzi wpływa. Przy okazji, na jednej z ciekawszych stron - I Fucking Love Science - trafiam na powyższy obrazek. Do tego cieszę się, widząc, że na PolakPotrafi Projekt MARIUSH właśnie dobił do wymaganej kwoty, dzięki czemu mój przyjaciel nagra płytę. Tak oto może rozhulać się projekt powstały z kabaretowego filmiku disco-polo.





Już siedząc w dresie zaglądam do Ewy Chodakowskiej i Anny Lewandowskiej, które lubię i szanuję za wprowadzanie mody, która ludziom na zdrowie wychodzi. Do tego wybieram z Pinterest'a zestaw ćwiczeń, bo głupio zapadać się w kanapę.

Jak wiem, że mam kwadrans wolny, zaglądam na TED.com, gdzie mogłabym siedzieć pół dnia, słuchając fascynujących wykładów. Odświeżam sobie myśl na dziś.

STOP. LOOK. GO.



Domownicy zaczynają się krzątać, to jeszcze Kwestia Smaku i Jadłonomia. Przeczesuję kuchnię. Niech będzie tarta. Na pewno im się spodoba. Zamykam komputer. Przydał się.



Tak, to wszystko. Syndrom złego świata ominęłam szerokim łukiem. Celebrujmy tę sobotę. Idźmy dobrze nastrajającą ścieżką i w realu, i w wirtualu.



- Do niedawna na pytanie, kim są trolle internetowe, odpowiadaliśmy "nie wiemy". Podejrzewaliśmy, że to normalni ludzie, tylko w jakiś tam sposób wyżywający się lub odreagowujący w internecie. Tak nie jest. Dosłownie parę tygodni temu ukazał się raport z dużego kanadyjskiego badania, który pokazał, że nie są to ludzie tacy jak my. To osoby, którym sprawia przyjemność robienie krzywdy innym.

"Na celowniku hejtera" - "Wysokie Obcasy Extra" Nr 3 (24) Maj 2014



PS

Internet również pozwolił nam się natychmiast dowiedzieć, że nad jeziorem, w sercu Kaszub, nie uciekaliśmy przed jadowitym potworem z piekieł, tylko przed... turkuciem podjadkiem. Wyobraźcie sobie tę krępującą ciszę.


3 komentarze:

  1. Internetu jak wszystkiego w życiu, trzeba używać mądrze i właściwie. Jedni tam tracą życie, inni dzięki niemu mogą prawdziwie żyć. Dobry blog Róża ! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wszystko to już widziałem na Twoim facebooku. I wychodzi na to, że Twoje wpisy są jednymi z niewielu, które stanowią jakąkolwiek wartość i niewielu w które rzeczywiście klikam. Sam się sobie dziwię.
    Zdjęcia czyichś dzieci robiących swoje na nocniku jakoś nigdy nie mnie interesowały, to nie moje zboczenie, ale turkuć podjadek to rzeczywiście coś.
    Kolejny link do znanej piosenki, którą puszczają mi w radiu milion razy dziennie, pomijam bez zastanowienia. Ale link do TEDa godnego polecenia albo do Limowatych filmików - super.
    A na codzień często się zastanawiam co by powiedzieli np. ludzie z XIX wieku, gdyby zobaczyli - o to urządzenie właśnie. Dlatego uwielbiam oglądać stare filmy i czytać stare książki sci-fi.

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak sobie podczytuję Ciebie i myślę, czemu ta kobieta nie jest jeszcze znaną pisarką? znaną scenarzystką? :-) zachęcam... :-) oraz pozdrawiam mocno.Stoję. Patrzę. No to idę... :)

    OdpowiedzUsuń